Uderzyłam o drzwi, mój oddech był płytki, a szloch potrząsnął moim ciałem. Łzy bez trudu wypłynęły z moich oczu, spadając na drewnianą podłogę.
Próbowałam się wydostać, ale drzwi nie przesunęły się nawet o centymetr. Stały twardo i nieustępliwie, chociaż uderzyłam o nie wiele razy. Bez względu na to, ile razy przekręcałam mosiężną gałkę, one się nie otwierały, a w małym świetle dostarczanym z kuchni nie mogłam odnaleźć zamka. Może nawet go nie było. Może utknęłam w tym miejscu na zawsze.
Mój szloch stał się głośniejszy, gdy płakałam z czystego bólu. Usłyszałam ciężki łomot kroków przede mną, ale nawet nie pofatygowałam się do ruszenia, choć dźwięk mnie przeraził. To przypomniało mi o czasach, w których naprawdę próbowałabym uciekać przed morderczym wyrazem mojego ex. Teraz nie było sensu uciekać. Ból by się tylko nasilił.
To dlatego byłam zaskoczona, gdy poczułam ostrożne dłonie, zabierające moje palce z klamki, a następnie owijające się wokół moich nadgarstków. Ręce pociągnęły mnie delikatnie do góry, aż stałam niepewnie, opierając się o drzwi.
Spojrzałam w zielone oczy Harry'ego, które były pokryte ciemną warstwą. Jego usta były zaciśnięte w cienką linkę, ale spojrzenie wydawało się złagodnieć, gdy patrzył na mnie. - Śpisz?
Bliskość między nami była irytująca i trudno było skleić poprawne zdanie. Jego ciało było zaledwie kilka centymetrów od mojego, wciąż trzymał dłonie na moich nadgarstkach. W miejscu, w którym nasza skóra się dotykała czułam się, jakby była spalana, ale to nie było dosłownie bolesne.
- Ja- - przerwał mi głośny krzyk, a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że to ja krzyczałam. Byłam w histerii. Mój mózg zamienił się w papkę i oparłam się o drzwi. Chciałam tylko wyjść.
- POZWÓL MI WYJŚĆ! - krzyknęłam nagle i bez żadnego pomysłu na to co robię, zaczęłam wyrywać się z dłoni Harry'ego na moich nadgarstkach. Ale on tylko zacisnął je mocniej, a jego oczy były prawie czarne.
Zdałam sobie sprawę, że to do niczego nie prowadzi, więc zatrzymałam się, czując łzy zbierające się w moich oczach. - P-proszę pozwól mi wyjść. Boję się.
Ku mojemu zdziwieniu natychmiast puścił moje ręce i opadł na miejsce obok mnie. - Czego się boisz? Obiecałem, że będę cię dzisiaj chronił.
- Ale tego nie zrobiłeś! - splunęłam.
Jego wyraz stał się teraz obronny. - Jak to, księżniczko?
To, jak mnie nazwał, sprawiło, że przez moje ciało przeszedł dreszcz. Czułam jakby to było dawno temu, gdy mnie tak nazwał lub odkąd, gdy powiedział, że będzie mnie chronił. Wszystko wydawało się być takie odległe.
- Nie chroniłeś mnie przed mną samą. - odpowiedziałam drżącym szeptem i owinęłam instynktownie ramiona wokół siebie.
Jego oczy rozszerzyły się w widocznym zaskoczeniu. Nie spodziewał się tego rodzaju odpowiedzi. Siedzieliśmy tak w milczeniu. Było słychać tylko moje łkanie, które zdawało się rosnąc z każdą chwilą. W końcu Harry wypuścił oddech.
- Chodź ze mną, księżniczko. - jego głos wydawał się teraz milszy, gdy gapiłam się na niego, po czym skinęłam lekko głową i poszłam za nim do jego sypialni. Dopiero teraz zauważyłam, że miał na sobie tylko bokserki. Miałam pełny widok na jego wyrzeźbiony, opalony tors. Zauważyłam jedną, długą bliznę na jego plecach i zmarszczyłam brwi, zastanawiając się jak mogła powstać.
- Masz. - powiedział nagle, wyciągając mnie z zamyślenia, gdy podał mi złożone ubranie. - Załóż to.
- Nie patrz. - poleciłam mu, zdejmując t-shirt i jeansy. Zrobił to, o co go poprosiłam, odwracając się przodem do ciemnej szafy, a ja wciągnęłam dużą koszulkę przez głowę. Sięgała mi nieco poniżej połowy ud.
- Już. - powiedziałam cicho. Odwrócił się i byłam zaskoczona tym, że nie przejechał po mnie wzrokiem. To sprawiło, że poczułam się pewniej.
- Chcesz spać w moim łóżku? - spytał powoli, czekając na moją reakcję.
- D-dlaczego? - mruknęłam, patrząc w dół, bo na moje policzki wkradł się rumieniec.
- Nie masz tutaj koszmarów. - jego słowa sprawiły, że się spięłam, a następnie spojrzałam na niego. Miał rację. Być może. Nie miałam żadnych koszmarów, gdy spałam w jego łóżku, za to były żywe i przerażające, jak zawsze, gdy spałam na kanapie. Jeśli jakimś cudem mam spać spokojnie, spróbuję wszystkiego.
- Dobrze. - skinęłam po chwili.
Poszłam za nim do brzegu łóżka, po czym podwinął kołdrę, wskazując mi gestem ręki, że mam się położyć. Wzięłam głęboki oddech, zanim powoli położyłam się na łóżku, opierając głowę na miękkich poduszkach. Pozwolił mi owinąć się kocem i patrzyłam, jak przechodzi po pokoju - wyłączając światło w łazience, chociaż nawet nie zdawałam sobie sprawy, że było włączone i podnosząc moje ubrania.
Zaskoczyło mnie, że przewrócił je na prawą stronę i starannie złożył, kładąc na stoliku nocnym.
Gdy zabrał poduszkę obok mnie i skierował się w stronę drzwi, zdałam sobie sprawę z tego, że chce zając moje miejsce na kanapie.
- N-nie musisz. - mruknęłam, zanim zdążył wyjść. Odwrócił się, a jego oczy pociemniały, gdy oceniał moje stwierdzenie.
- Dlaczego?
- Nie chcę być sama. - przyznałam zgodnie z prawdą. Stał przez chwilę w ciszy i widziałam, że się waha, ale w końcu zamknął drzwi i zaczął wracać do łóżka.
- Zostanę na swojej stronie. - obiecał szczerze. - Powiedz mi, gdy będziesz się źle czuła.
Powoli skinęłam głową, zaskoczona jego troską. Położył poduszkę ponownie na jej miejscu i wszedł pod narzutę, zostawiając między nami dystans. Przekręciłam się na swoją stronę, czując się teraz naprawdę bezpiecznie.
- Harry. - powiedziałam po chwili ciszy.
- Tak?
- Dlaczego się tak zachowujesz?
Wydawał się być zaskoczony moim pytaniem. - Jak?
- Tak delikatnie... opiekuńczo. - wymamrotałam. - Jestem przyzwyczajona do twojej... ciemnej strony.
Nastąpiła długa przerwa i byłam pewna, że już mi nie odpowie, ale gdy zrezygnowałam z możliwości odpowiedzi, zrobił to. - Powiedziałem, że będę cię dzisiaj chronił. Już raz mi się nie udało. Nie pozwolę na to po raz drugi. A jeśli ochrona szanowanie tego, że cierpisz, to to właśnie zrobię.
Nie odpowiedziałam, Nie wiedziałam jak. Nikt nigdy nie powiedział nic tak słodkiego i szczerego do mnie.
- Alice? Śpisz?
- Nie.
- Dobranoc.
- Dobranoc, Harry.
___
Spięłam się od razu po przebudzeniu, gdy poczułam ramiona wokół mnie. Były silne i owinięte wokół mojego tułowia i dawały mi w pewnym sensie poczucie bezpieczeństwa i ochrony, ale kontakt trochę mnie przytłoczył. Nie była gotowa, by być tak blisko kogokolwiek.
Jednak odrzuciłam na bok uczucie dyskomfortu, starając się zebrać to, co się działo, leżąc w łóżku Harry'ego, przyciśnięta do jego piersi. Miałam lekkie prześwity mojego wczorajszego koszmaru oraz to, jak Harry ciągnie mnie z dala od drzwi. Przypomniało mi się, że chyba ustaliliśmy coś o swoich połowach łózka, ale możliwe, że był to wytwór mojej wyobraźni.
Przechyliłam głowę w bok, by spojrzeć na gardło Harry'ego, prowadzące do linii szczęki i podbródka. Jego jasnoróżowe wargi były rozchylone, a oczy zamknięte. Loki rozproszyły się wokół całej głowy. Nie wyglądał tak ciemno i przeraźliwie jak zazwyczaj. Bardziej jak słodki, niewinny chłopiec. W sercu wiedziałam, że kiedyś właśnie taki był. Zastanawiałam się tylko, co stało się później.
Wydawał się taki spokojny w tym momencie, że prawie nie czułam potrzeby poruszenia się i obudzenia go, ale mój lęk przeważał podziw i przesunęłam się w jego uścisku. Jego ręce zacisnęły się na mnie na moment, a ja zamarłam, napinając mięśnie, ale potem uwolnił mnie, patrzyłam jak otwiera powieki.
Leżeliśmy tak przez moment, wyciągnął swoje ramiona niezręcznie przed siebie, a moje oczy prześledziły jego cechy, zanim szybko wstał z łóżka, potrząsając swoimi włosami.
- Spałeś dobrze? - spytałam cicho. Ciemność była obecna w jego oczach i żałowałam, że go obudziłam.
- Całkiem. - odpowiedział sztywno. - A ty? - było w tym podwójne znaczenie:
byłam niewygodna?
- Ta. - powiedziałam powoli. - Nie zbyt wiele pamiętam, tak w ogóle.
- Miałaś koszmar. - jego głos nagle stał się delikatniejszy, gdy ponownie usiadł na brzegu łóżka i nie spuszczał wzroku ze mnie. - Nie wiem o czym był, ale wpadłaś w histerię. Wydawałaś się nie mieć z tym problemu, śpiąc w moim łóżku, więc zaproponowałem ci, żebyś tutaj spała i się zgodziłaś... - wydawał się wahać, nie wiedząc czy brnąć w to dalej.
- I? - nalegałam zaciekawiona.
- Chciałaś, żebym został tutaj z tobą. - kontynuował, a jego głos znów był twardy. - Bałaś się i nie chciałaś zostać sama... ale szczerze mówiąc to nie mam pojęcia dlaczego wylądowaliśmy tak blisko siebie.
- Nie ruszam się w trakcie snu. - powiedziałam po chwili ciszy. - A oboje byliśmy na
mojej części łóżka.
Jego oczy zwęziły się w ocenie, zanim nimi przewrócił. - Sugerujesz, że to ja przeszedłem na twoją stronę?
- Dokładnie. - skinęłam.
- Hmm. - było jedyną jego odpowiedzią, gdy ponownie wstał i poszedł do swojej garderoby. Usiadłam na łóżku, wygładzając luźny t-shirt, który Harry pożyczył mi wczoraj. To była jedyna część, którą dokładnie pamiętałam. To czego nie pamiętałam to fakt, że to koszulka Pink Floyd, podobna do tej, którą nosił wczoraj, ale większa. Prześledziłam wzrokiem po literach na niej i uśmiechnęłam się lekko, zanim usłyszałam kroki, kiedy wracał do pokoju, już w pełni ubrany.
- Potrzebujesz czegoś do ubrania? - spytał, patrząc na moją koszulkę. To było zdecydowanie za duże na mojej małej klatce i zdecydowanie za krótkie. Sama siebie zaskoczyłam tym, że nie zapytałam o dresy czy coś, ale nie bardzo o to dbałam.
- Mogę po prostu założyć moje stare ubrania, jeśli chcesz. - zaproponowałam, oceniając jego reakcję. Wydawał się być uważny i niezdecydowany.
- To może być niewygodne. - odpowiedział. - Twoje jeansy są dość ciasne.
- Zauważyłeś to?
Niezręczna cisza nastąpiła po moim żartobliwym komentarzu. Byłam zbyt zaskoczona, by odpowiedzieć, a Harry wydawał się być zarówno rozbawiony jak i ciekawy. Nie byłam przyzwyczajona do żartowania z ludzi, poza Shane'm, ale to nigdy nie wyglądało w ten sposób. Shane był po prostu przygłupem, który za dużo pił. Harry był mroczny, niebezpieczny, ale do tego pokazywał się od strony, której nigdy bym się nie spodziewała. Opiekuńczej, słodkiej, delikatnej. Czułam, że on wiedział coś o mojej przeszłości i miał to na uwadze.
- Zauważyłem. - odpowiedział po chwili, unosząc lekko brwi. - Więc myślę, że powinnaś po prostu założyć to. - nie zauważyłam ubrań w jego rękach, dopóki nie rzucił ich na łóżko: zapinana, flanelowa koszula i szare spodnie dresowe.
- Mogę zatrzymać tą koszulę? - spytałam, patrząc na nią. Widziałam, że kąciki jego ust nieznacznie się podniosły. - Jasne. Dam ci trochę prywatności.
Skinęłam głową, czekając aż wyjdzie z pokoju i naciągnęłam na siebie dresy. Naprawdę nie potrzebowałam zbyt dużo prywatności. Niewiele zmieniłam. Ale myślę, że dawał mi po prostu trochę czasu dla siebie i to było potrzebne.
Usiadłam ze skrzyżowanymi nogami na łóżku Harry'ego, zastanawiając się jak udało mi się znaleźć w takiej sytuacji.
Po namyśle doszłam jednak do wniosku, że miałam szczęście, będąc właśnie tutaj. Nie obchodziło mnie jak bardzo niebezpieczny był. Nie był tą osobą przy mnie, lub przynajmniej nie pokazywał tej strony. Był powodem, że żyję, bo byłam prawie pewna, że osoba która oddała strzał była tą, której nie chciałam nigdy więcej zobaczyć, ale ona chciała mnie.
Wzdrygnęłam się na tę myśl i nagle poczułam strach, siedząc sama w sypialni Harry'ego. Zerwałam się na równe nogi i poszłam szybko do połączenia kuchni, jadalni i salonu. Będę musiała to po prostu nazywać 'dużym pokojem'.
Zauważyłam go przy kuchence. Był odwrócony plecami do mnie i przewracał coś na patelni. Czułam zapach bekonu i natychmiast uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Tak naprawdę nigdy nie miałam czasu na jedzenie śniadań, a nawet w weekendy nie miałam nikogo, kto mógłby mi je zrobić, ponieważ nie byłam dobra w gotowaniu, więc to było miłe.
Podeszłam do niego powoli, opierając się o blat obok i popatrzyłam na mięso, które zaczęło stawać się chrupiące.
- Lubisz gotować? - spytałam nagle zaciekawiona.
Zawahał się. - Ta... Tak, lubię. Ale zazwyczaj nie mam dobrego powodu.
- Więc co jest twoim powodem dzisiaj? - zapytałam.
- Ty. - odpowiedział krótko.
Patrzyłam na bok jego twarzy przez chwilę, starając się zrozumieć jego dziwne zmiany nastrojów. Raz był niebezpiecznym twardzielem, nie chcącym ode mnie nic więcej, tylko zostać jak najdalej. W następnej chwili ratował moje życie, będąc przy mnie ostrożnym i robił mi śniadanie. To wszystko zdarzyło się za szybko, bym mogła nadążyć.
Wybrałam się do ogromnego stołu i policzyłam siedzenia: szesnaście. Było po pięć po dłuższych stronach i trzy przy krótszych bokach. Zastanawiałam się po co Harry'emu taki duży stół. Wiedziałam, że był w gangu, ale czy członkowie gangu mają regularne spotkania w domach jednego z nich?
- Jesteś głodna? - nagłe pytanie Harry'ego sprawiło, że podskoczyłam w miejscu i odwróciłam się w jego stronę, kiwając głową i uśmiechnęłam się lekko, widząc talerz z jajkami i bekonem w jego rękach.
- Nie jadłbym tutaj, gdybym był tobą. - dodał, gdy powoli szłam do stołu. Zatrzymałam się, zerkając na niego przez ramię z zaciekawieniem. - Po prostu uwierz mi na słowo. - powiedział stanowczo, wracając do kuchni.
Udałam się do salonu, ale zatrzymałam gwałtownie, przypominając sobie sytuację z kanapy. Więc zostaję mi podłoga.
Przypuszczam, że to może być dla niego dziwne, gdy wróci ze swoim talerzem i zastanie mnie na podłodze przy ścianie do jego sypialni, ale nie obchodziło mnie to. Po chwili wahania usiadł na przeciwko mnie, a wyraz jego twarzy był pusty.
- Mm, dobrze gotujesz. - powiedziałam, po spróbowaniu bekonu. Był gorący, ale pyszny.
- Dziękuję. - odpowiedział. - Zawsze chciałem być kucharzem, gdy byłem młodszy.
Patrzyłam na niego zaskoczona, tym jak łatwo opowiadał o swojej przeszłości. Nie otwierałam się szybko, więc zszokowało mnie, że on był osobą, która to robiła. To wykazało zaufanie i mój żołądek przewrócił się w nieprzyjemnie przyjemny sposób.
- Więc co się stało? - zapytałam delikatnie, umierając teraz, by dowiedzieć się o nim więcej.
Zaśmiał się, ale to było gorzkie. - Dużo.
Porzuciłam temat, wiedząc, że nic więcej mi nie powie i zjedliśmy w ciszy. Jedynymi dźwiękami były widelce uderzane o talerze i sporadyczne zmienianie przez nas pozycji.
- Harry... Ja... Dziękuję. - wyrzuciłam z siebie w końcu.
- Za?
- Wszystko. - przyznałam, patrząc nieśmiało w jego oczy. - Byłabym teraz martwa, gdyby nie ty.
- Dlaczego tak mówisz? - przechylił głowę na bok, patrząc na mnie.
- Ja... - zatrzymałam się, nie będąc pewna co powinnam powiedzieć. To wszystko miało sens. Mogłam zostać postrzelona, nieważne kim był strzelec. Wiedziałam, że prawie umarłam i byłam prawie pewna tożsamości strzelca. Myślę, że Harry wiedział, że umarłabym mimo wszystko, ale było coś innego w jego pytaniu. Wiedział też, że nie mówię mu o wszystkim.
A wtedy uratował mnie dzwonek do drzwi. Zadzwonił trzy razy, ostro i wyczekująco. Przy ostatnim razie oczywistym było, że ktoś przytrzymał go na dwie/trzy sekundy.
Harry zacisnął szczękę, a jego oczy pociemniały. - Cholera.
- Co się stało? - spytałam niepewnie, gdy podchodził do drzwi. Oczywiście nie otrzymałam odpowiedzi, kiedy otwierał drzwi, jego ruchy wskazywały na to, że był zły.
- Co ty tu do cholery robisz? - splunął.
- Uspokój się do cholery, Harry. - rozpoznałam prawidłowo głos Quiffa i zobaczyłam jego kruczoczarne włosy nad ramieniem Harry'ego. - Wiesz dlaczego tu jestem.
- Po prostu powiedz mi co się stało. - Harry odwarknął. - Jesteś w niebezpieczeństwie, będąc tutaj z ni- - a wtedy się zatrzymał, powoli odwracając głowę, by spojrzeć na mnie, jakby przypominając sobie o mojej obecności.
- Dlaczego nie pójdziesz do sypialni? - spytał, a jego głoś niebezpiecznie się uspokoił. - Możesz dokończyć tam śniadanie.
Skinęłam pospiesznie, sięgając po swój talerz, ale ponownie mnie zamroziło, gdy usłyszałam jego słowa, jednak tym razem jego głos był szyderczy. - Ona ma na sobie twoje ubrania, co? Już ją przeleciałeś, stary? Myślałem, że możesz wstrzymać się ten jeden raz, no wiesz, dostać się do jej majtek później, gdy ci zaufa. Może wtedy przynajmniej dostałbyś dobre bzykanko przed rzuceniem jej-
Natychmiast po jego słowach poczułam łzy w oczach. Wypłynęło ich więcej niż powinno, na myśl o Harry'm robiącym mi coś takiego.
- Nie jestem jak ty, Zayn. - Harry przerwał mu, a jego głos był chłodny. - Przynajmniej nie teraz. I na prawdę nie mam na to teraz czasu. Więc powiedz mi wszystko albo wyjdź. - fakt, że nie stracił zimnej krwi mnie zdziwił.
Zayn nie wyglądał na zbyt szczęśliwego, jednak zaczął mówić Harry'emu o tym, o czym musiał, podczas gdy ja weszłam cicho do jego sypialni. Byłam zmuszona słuchać dalej, by wiedzieć co się dzieje, ale to nie było dla mnie. Harry był częścią gangu, a ja byłam tylko niewinną dziewczyną, zamieszaną w to całe bagno.
Słowa Zayn'a sprawiły, że czuję się dziwnie. Zachowywał się, jakbym była jedną z tych dziewczyn, które Harry zabiera tylko na, jak to ujął, dobre bzykanko. Wzdrygnęłam się na myśl o kontakcie intymnym z kimkolwiek. Nie teraz.
Odpowiedź Harry'ego sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej.
Przynajmniej nie teraz. Czy to oznaczało, że w normalnych warunkach by to zrobił? Przelecieć i rzucić? Nie mogłam sobie wyobrazić takiego Harry'ego w stosunku do mnie. Z inną dziewczyną, może, ale jak tylko to sobie wyobraziłam, miałam nadzieję, że tak nie było. Nie chciałam myśleć o nim w takim sensie z kimś innym.
Przesunęłam się w tył jego łóżka, poprawiając poduszki i dokończyłam swoje śniadanie. Ledwo czułam smak jedzenia, gdy je żułam. Jedzenie wydawało się nieistotne. Wszystko co czułam to pustka. Pustka i smutek.
Wydawało się, że minęły godziny, zanim Harry wrócił do pokoju. Był zły, a jego oczy jak zwykle pokryły się ciemną warstwą. Czułam się przytłoczona przez to, że gdy w końcu zaczęliśmy rozmawiać o tym co się dzieje, ktoś nam przerwał. Jasne, nie byłam zbyt chętna na odpowiadanie na jego pytania, ale było łatwiej, gdy nie był kompletnie wkurzony.
Obserwowałam go, gdy szybko wszedł do garderoby i wrócił ze swoją skórzaną kurtką. Usiadł na brzegu łóżka i założył swoje buty.
- Idziesz gdzieś? - spytałam cicho. Przestał zawiązywać buty i przeniósł wzrok na mnie, wyraz jego twarzy trochę zmiękł.
- Tak, ale wrócę bardzo szybko, dobrze? - odpowiedział. - Góra dwadzieścia minut.
- D-dobrze. - byłam sama przez długi okres czasu, przywykłam już do tego, ale teraz się bałam. Coś się dzieje i byłam pewna, że jestem w pobliżu zagrożenia. Już nie czułam się bezpiecznie sama.
- Jesteś bezpieczna, księżniczko. Obiecuję. - jego głos był łagodny i powiedział to, jakby czytał w moich myślach.
- Naprawdę nie jestem. - mruknęłam.
Zmrużył delikatnie powieki. - Ufasz mi?
Zawahałam się. - Tak. - w niektórym sensie mu ufałam, ale w innym nie byłam zupełnie pewna jak się czułam.
- Jesteś bezpieczna. - powtórzył powoli, a jego oczy miały odcień węgla.
- Dobrze. - szepnęłam.
Harry zachowywał się tak ostrożnie w stosunku do mnie, że zaskoczyło mnie, gdy powoli usiadł obok mnie, łapiąc moją dłoń i patrzył w dół, kontynuując mówienie.
- Przy
mnie będziesz bezpieczna. Nieważne co się stanie.
***
Jeśli szanujesz moje kilka godzin spędzonych na tłumaczeniu,
zostaw komentarz :) x